Te zawody na polskim rynku pracy są najbardziej deficytowe
Fizyczni pracownicy na wagę złota
Najwięcej ze wspomnianych 31 zawodów deficytowych można odnaleźć w branży budowlanej. Duże zapotrzebowanie jest na: cieśli i stolarzy, betoniarzy i zbrojarzy, brukarzy, dekarzy i blacharzy. Zatrudnienie w wielu regionach Polski bez problemu znajdą także wykwalifikowani monterzy instalacji budowlanych, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych, a także spawacze, ślusarze, murarze i tynkarze. Brakuje również robotników budowlanych oraz pracowników robót wykończeniowych w budownictwie. Zgodnie z danymi zamieszczonymi w raporcie, największe deficyty na tego typu zawody mogą wystąpić w województwach: dolnośląskim, kujawsko-pomorskim, opolskim, pomorskim, śląskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim.
Do podobnych wniosków można dojść analizując raport „Sektor budownictwa w obliczu COVID-19”, który przygotował Polski Związek Pracodawców Budownictwa. Z danych wynika, że o ile sektor budowlany okazał się dość odporny na gospodarcze spowolnienie i wiele inwestycji toczyło się zgodnie z planem, to krajowe firmy wykonawcze zanotowały spadek wydajności na budowach o ok. 5-20% w porównaniu do okresu sprzed pandemii. W najgorszej sytuacji znalazły się małe i średnie podmioty podwykonawcze, które odnotowały dotkliwy spadek potencjału do wykonywania zakontraktowanych inwestycji z powodu masowego odpływu pracowników z Ukrainy i Białorusi.W Polsce prowadzi się obecnie wiele inwestycji, dlatego od kilku lat problemy - czasowe lub permanentne - ze znalezieniem rzetelnych pracowników mają zarówno duże firmy deweloperskie, jak i małe firmy remontowo-budowlane. Młodzi Polacy zazwyczaj nie decydują się na pracę fizyczną w trudnych warunkach. Ich zdaniem często wymagania są nieadekwatne do zarobków. W zapełnieniu luki w ostatnim czasie pomagali pracownicy fizyczni ze Wschodu, dla których polskie stawki były bardziej atrakcyjne. Epidemia koronawirusa spowodowała jednak, że wielu z nich wróciło na Ukrainę i to nawet mimo uwzględnienia przez rząd postulatu o automatycznym przedłużaniu ukraińskim pracownikom pozwoleń na pracę. Szacujemy, że najbardziej dotknęło to małe i średnie przedsiębiorstwa budowlane, gdzie deficyty kadrowe, nawet mimo mniejszych zleceń, mogły się pogłębić w trakcie pandemii – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.
Sytuacja w medycynie zła od lat
W „Barometrze Zawodów 2020” nie zabrakło deficytowych zawodów medycznych: lekarzy, pielęgniarek i położnych, fizjoterapeutów i masażystów oraz opiekunów osób starszych lub niepełnosprawnych. Ta tendencja utrzymuje się kolejny rok z rzędu. Problem braku wykwalifikowanych pracowników z branży medycznej widoczny jest praktycznie w całej Polsce. Jedynie w nielicznych regionach, np. w województwie łódzkim, zauważalna jest równowaga popytu i podaży. Największy deficyt zgłaszają szpitale i placówki medyczne w małych powiatach lub na obrzeżach dużych miast. Dzieje się tak z powodu zarobków, które są tam znacząco niższe niż w metropoliach.
Wynagrodzenie jest znaczącą, ale nie jedyną przyczyną deficytów kadrowych w branży medyczno-opiekuńczej. Na pewno nie możemy konkurować z krajami Europy Zachodniej pod kątem stawek, ale moglibyśmy zatrudniać specjalistów z Europy Wschodniej lub Azji. Tu, oprócz ograniczeń spowodowanych przez koronawirusa, problem stanowi system uznawania kwalifikacji specjalistów spoza UE. Proces uzyskiwania pozwolenia na wykonywanie zawodu takiego jak lekarz, dla mieszkańców krajów nie będących w Unii, jest u nas na tyle skomplikowany, że rocznie wydawanych jest niewiele takich zezwoleń. Dlatego bardzo często wykształceni specjaliści ze Wschodu, zamiast pracować w swoim zawodzie, podejmują prace poniżej swoich kompetencji – zauważa Krzysztof Inglot.